poniedziałek, 23 października 2017

Historia jednej bluzki


W wakacje kupiłam materiał, z którego planowałam uszyć mamie bluzkę. Niestety, żadne ze zdjęć  z wyniku pracy nie zachowało się L Bluzka wyglądała na niej fatalnie. Mama jest niska, ma obfity biust, brzuszek i wystającą pupę. A wzorzysty materiał, który dodatkowo jeszcze był marszczony, uwypuklał wszelkie jej krągłości. Wzór i luźny fason tkaniny przytłumił jej urodę. Zdecydowałam się przerobić już skrajany materiał na bluzkę dla mnie. Potrzebowałam do tego mniejszej ilości tkaniny. Nauczona poprzednim doświadczeniem, bluzkę uszyłam prostą bez zbędnych marszczeń.

Wynik jest następujący :)







Jestem zadowolona z efektu. Bluzka leży bardzo dobrze i jest mi w niej wygodnie. Noszę ją z powodzeniem do spodni w odcieniu pudrowego różu. Przyznam się, że wiele części jest łatanych ze skrawków tej tkaniny, w tym mankiety, pliska pod szyją, rękawy. Tył miałam krótszy niż przód bluzki, dlatego musiałam go „dosztukować” . Ostatnio modne są wolanty, więc i ja poszłam w tą stronę.

Żeby nie było tak idealnie, muszę się przyznać, że podczas przeszywania overlokiem brzegów rękawa, podwinął mi się materiał pod stopkę i ... nożyk wyciął niemałą dziurę w górnej części rękawa na przodzie. Udało mi się przyszyć od spodu  łatkę. Wzorzystość tkaniny zadziałała na moją korzyść. W korowodzie barw łatki w ogóle nie widać :)


W sobotę ubrałam ją na imieniny mamy. Byli wujkowie, ciotki, etc. Było wesoło i radośnie. Po jakimś czasie podszedł do mnie wujek, który w młodości jeździł po Zachodzie i Wschodzie w celu przygody i zarobku. Nie mógł się napatrzeć na wzory na bluzce. Swoimi opowieściami przeniósł mnie w czasie do ówczesnego Turkmenistanu, z którym mu się kojarzyła. I tylko co pewien czas powtarzał "te wzory…”, popadając w rozmarzenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz