środa, 20 lipca 2016

wpis letni #1

Słońce, morze, kolorowe ubrania – tak kojarzą mi się wakacje. Kiedy otwieram szafkę z konfekcją letnią uśmiecham się sama do siebie. Zmęczona uwielbianymi jesienią i zimą stonowanymi kolorami jak głęboki granat czy szmaragdowy, potrzebuję trochę szaleństwa, lekkości i zwiewności.
Właśnie wróciłam z urlopu w Hiszpanii. Moda tam ma się trochę inaczej niż w naszym chłodniejszym kraju. To, co mnie zawsze urzeka to przede wszystkim luźne fasony, krótkie szorty oraz drukowane tkaniny we wzory: drobne, kolorowe, kontrastowe. Rzadko zdarza mi się widzieć u nas w kraju panie w sukniach, w których przeplata się wzór koloru świeżej trawy z ciemnoniebieskim o żółtym czy pomarańczowym wykończeniu. U nas malinowy kolor występuje w konfekcji aż do znudzenia, u nich – prawie nie używany. Uwielbiam tę różnorodność i mocne zderzenie z odmienną kulturą. Dużo osób w Hiszpanii, zwłaszcza młodych, stawia na bycie modnym. Chłopcy i młodzi fajni faceci noszą obcisłe w łydkach spodnie dżinsowe, luźne, często wygniecione koszule, a o ich fantazyjne fryzury dba regularnie peluquero (fryzjer), którego można znaleźć niemal za każdym rogiem ulicy.

Pomimo mojego uwielbienia do mody, szycia, wymyślania, wyszukiwania krojów, strojów w głowie, w systemie, gazetach etc. obawiam się, że stwierdzenie wypowiedziane przez Barbara Hoff na temat mody: „teraz to już tylko komercja” jest bardzo prawdziwe. Szczerze polecam z nią wywiad z sobotniego wydania Gazety Wyborczej (http://wyborcza.pl/magazyn/1,153663,20408370,barbara-hoff-nikt-nie-mowil-ale-sukces-tylko-zrob-cos.html?disableRedirects=true).  

1 komentarz: