Słońce,
morze, kolorowe ubrania – tak kojarzą mi się wakacje. Kiedy otwieram szafkę z
konfekcją letnią uśmiecham się sama do siebie. Zmęczona uwielbianymi jesienią i
zimą stonowanymi kolorami jak głęboki granat czy szmaragdowy, potrzebuję trochę
szaleństwa, lekkości i zwiewności.
Właśnie
wróciłam z urlopu w Hiszpanii. Moda tam ma się trochę inaczej niż w naszym
chłodniejszym kraju. To, co mnie zawsze urzeka to przede wszystkim luźne
fasony, krótkie szorty oraz drukowane tkaniny we wzory: drobne, kolorowe,
kontrastowe. Rzadko zdarza mi się widzieć u nas w kraju panie w sukniach, w
których przeplata się wzór koloru świeżej trawy z ciemnoniebieskim o żółtym czy
pomarańczowym wykończeniu. U nas malinowy kolor występuje w konfekcji aż do
znudzenia, u nich – prawie nie używany. Uwielbiam tę różnorodność i mocne zderzenie
z odmienną kulturą. Dużo osób w Hiszpanii, zwłaszcza młodych, stawia na bycie
modnym. Chłopcy i młodzi fajni faceci noszą obcisłe w łydkach spodnie dżinsowe,
luźne, często wygniecione koszule, a o ich fantazyjne fryzury dba regularnie peluquero (fryzjer), którego można znaleźć
niemal za każdym rogiem ulicy.
Pomimo
mojego uwielbienia do mody, szycia, wymyślania, wyszukiwania krojów, strojów w
głowie, w systemie, gazetach etc. obawiam się, że stwierdzenie wypowiedziane
przez Barbara Hoff na temat mody: „teraz to już tylko komercja” jest bardzo
prawdziwe. Szczerze polecam z nią wywiad z sobotniego wydania Gazety Wyborczej
(http://wyborcza.pl/magazyn/1,153663,20408370,barbara-hoff-nikt-nie-mowil-ale-sukces-tylko-zrob-cos.html?disableRedirects=true).
Czesc ! Link do artkulu nie dziala
OdpowiedzUsuń